piątek, 18 listopada 2011

WEGETARIANIZM - WYPOWIEDŹ JEZUSA

Fragment książki "Ewangelia św. Jana w świetle nauk mistycznych" M.Charana Singha, tłum. Piotr Listkiewicz.
We fragmencie posłużono się cytatem z "Ewangelii Esseńskiej św. Jana" odnalezionej w Egipcie w XX w.

33.       Mistrzu, wielu chrześcijan uważa, że jedzenie mięsa i picie alkoholu zostało usankcjonowane w Ewangelii, ponieważ Jezus sam jadał ryby i karmił nimi tłumy oraz nalewał wino swoim uczniom w czasie Ostatniej Wieczerzy. Czy możesz nam to wyjaśnić?

Mistrz:             Siostro, nie wiem doprawdy czy powiedział to Jezus, czy jest to tylko nasze usprawiedliwienie picia wina i jedzenia ryb. Bardzo trudno powiedzieć czy Jezus pozwalał swoim uczniom jeść ryby i pić alkohol. Wydaje mi się, że w jakiś czas po jego śmierci ludzie zaczęli ulegać pokusom picia wina i jedzenia mięsa i mogło to mieć wpływ na treść Ewangelii. Zaś znajdując usprawiedliwienie w Ewangelii, mogli z czystym sumieniem zabijać dla podniebienia. Być może również ryby i wino mogły służyć jako symbole, których znaczenie zostało zagubione i niewłaściwie zinterpretowane podczas licznych przepisywań i tłumaczeń.

            W pierwszym rozdziale Biblii nakazana jest dieta wegetariańska:

I rzekł Bóg: Oto dałem wam wszelkie ziele, wydawające z siebie nasienie, które jest na obliczu wszystkiej ziemi; i wszelkie drzewo, na którym jest owoc drzewa, wydawające z siebie nasienie, będzie wam ku pokarmowi.
I wszelkiemu zwierzowi ziemskiemu, i wszystkiemu ptactwu niebieskiemu, i wszelkiej rzeczy poruszającej się na ziemi, w której jest dusza żywiąca; wszelka jarzyna ziela będzie ku pokarmowi; i stało się tak. (Gen. I:29,30).

            Są również inne ustępy w Biblii, gdzie pogardza się mięsem. Na przykład:

Ale Daniel postanowił w sercu swoim, żeby się nie mazał pokarmem potraw królewskich, ani winem, które król pijał; (Dan. I:8).
Doświadcz proszę sług twoich przez dziesięć dni, a niech nam dadzą jarzyn, którebyśmy jedli, i wody, którąbyśmy pili. (Dan. I:12).
A po wyjściu dziesięciu dnia okazało się, że ich twarze były piękniejsze i byli tłustsi na ciele, niż wszyscy młodzieńcy, którzy jedli pokarm z potraw królewskich. (Dan. I:15).

            Jak wspomniano w liście 441 w książce “Boskie Światło”, najlepszą odpowiedzią na twoje pytanie czy Jezus był wegetarianinem, jest cytat z fragmentów Ewangelii Esseńskiej św. Jana, która - jak się mniema - jest bezpośrednim przekładem z języka aramaic i oddaje czyste, oryginalne słowa Jezusa. [...] Zwróć uwagę, że cytat z Genezis I:29,30 jest również zawarty w tej Ewangelii.

Ale oni mu odrzekli: “Dokąd mamy iść Mistrzu, bo z tobą są słowa żywota wiecznego? Powiedz nam, jakich grzechów wystrzegać się mamy, ażeby nigdy więcej nie oglądać choroby?”
Jezus odpowiedział: “Niech się stanie zgodnie z waszą wiarą” - i usiadł wpośród nich, mówiąc: “Powiedziano im w dawnych czasach: ‘Szanuj Ojca twego niebieskiego i twą Matkę ziemską, spełniaj ich przykazania, ażeby dni twoje na ziemi długie były!’ A następne dane było przykazanie: ‘Nie będziesz zabijał!’ Bo życie dane jest wszystkiemu od Boga, a co dane zostało od Boga, niech żaden człowiek nie waży się zabrać. Bo mówię wam w prawdzie, od Matki pochodzi wszystko życie na ziemi; dlatego ten, który zabija, zabija swego brata. A od niego ziemska Matka odwróci się i oderwie od niego swoje ożywiające piersi. I przepędzą go jej aniołowie, a Szatan zamieszka w jego ciele. A ciało zarżniętych zwierząt w jego ciele stanie się jego własnym grobem. Bo mówię wam w prawdzie, ten który zabija, zabija siebie; a ten kto spożywa ciało zarżniętych zwierząt, spożywa ciało śmierci... I ich śmierć stanie się jego śmiercią. Bo zapłatą za grzech jest śmierć!”
“Nie zabijaj, ani też nie spożywaj ciała twych niewinnych ofiar, ażebyś nie został niewolnikiem Szatana. Bo jest to droga cierpień i prowadzi do śmierci. Lecz spełniaj wolę Bożą, ażeby Jego aniołowie mogli ci służyć na drodze twojego życia. Dlatego bądź posłuszny słowom Boga: ‘Oto dałem wam wszelkie ziele, wydawające z siebie nasienie, które jest na obliczu wszystkiej ziemi; i wszelkie drzewo, na którym jest owoc drzewa, wydawające z siebie nasienie, będzie wam ku pokarmowi. I wszelkiemu zwierzowi ziemskiemu, i wszystkiemu ptactwu niebieskiemu, i wszelkiej rzeczy poruszającej się na ziemi, w której jest dusza żywiąca; wszelka jarzyna ziela będzie ku pokarmowi.’ Także mleko wszystkiego, co porusza się i żyje na ziemi, będzie dla ciebie pożywieniem; tak jak dane im zostało wszystko zioło zielone, tak ja daję wam ich mleko. Ale ciała i krwi, która je ożywia, nie będziesz jadł”.

            Nie wydaje mi się, żeby Jezus mógł nauczać, że możemy jeść ryby i pić wino. Jest powiedziane, że “co posiejesz, to zbierzesz”. Czyż może on popierać zabijanie? Powiedział: Mojżesz rzekł wam,nie będziesz zabijał”. Co to jest zabijanie? Zabieranie życia stworzeniu. Mojżesz nie powiedział: Nie będziesz zabijał ludzi, lecz powiedział: Nie będziesz zabijał.

            Jezus mówi, że nie mówiąc już o zabijaniu, nie powinno się nawet ranić czyichś uczuć (Mat. V:21,22). Był tak pełen współczucia, był tak pokornego i łagodnego serca – jakże zatem można wierzyć, że zezwalał na jedzenie mięsa? Jak można nawet zakładać, że Jezus zabijał dla pożywienia, kiedy nie chciał nikogo nawet urazić, kiedy zalecał nadstawianie drugiego policzka? (Mat. V:38,39). W swoim podejściu do wszystkiego był tak łagodny, że po kimś takim doprawdy trudno się spodziewać zabijania dla pożywienia. “I temu, który się z tobą chce prawować, a suknię twoją wziąć, puść mu i płaszcz;” (Mat. V:40). “Darmoście wzięli, darmo dawajcie”. (Mat. X:8). Dając ludziom, nie bierzcie zapłaty - dawajcie za darmo. Czyż można powiedzieć, że ktoś tak kochający, łagodnego serca, pełen współczucia, mógłby doradzać ludziom zabijanie, żeby jeść? Jak można nawet myśleć, że Jezus mógł jeść mięso, kiedy kładł tak wielki nacisk na to właśnie przykazanie Mojżesza. Musi być jakiś błąd w naszym rozumowaniu.


czwartek, 10 listopada 2011

Z PERSPEKTYWY WŁASNEGO CHLEWA...

Ludzie zwierzętom zgotowali ten los...


Wiktoria Leśniakiewicz -




-Jak ja nie lubię poniedziałku! - łeb mi pęka po wczorajszym... - a tu jeszcze tyle roboty!
-Jak on dziś jedzie tym ciągnikiem, wściekł się czy co? Zlecę z niego i szlag mnie trafi!...

---oooOooo---

- Co to jest? Ciemno?... Płynę?... co mnie pcha? Wiruję? - co to jest?! Mamusia? Tatuś - to ja w wózeczku. O, dziadzio daje mi pieniądze na odpust w Biniszewie. He! - pierwszy papieros ukradłem stryjowi. Toż to całe moje życie! Jak w kinie - tylko „żywiej”! znowu wiruje mi w głowie! Tylko głowa, myśli, odczucia...
  Zimno, ależ zimno i deszcz leje jak z cebra, co to jest? Gdzie ja jestem? Przyczepa? Świnie? - i ja między nimi?
- Kurczę - obudźcie mnie! Zmora jakaś senna czy co?
- Baśka! Basia! - OBUDŹ MNIE!!!
Co one tak się pchają? Tłoczą! Kwiczą, ryczą - nie wytrzymam tego ryku. No nie, ten smród, gnój!...
- Jak łazisz knurze! Moje nogi!!! Co je straszysz stary idioto - klepał je będzie! No nie, zadepczą, zadepczą mnie...
- Kurde, te dechy maja takie zadziory i gwóźdź jakiś wystaje, o do licha! - rozdarłem sobie skórę! Krew!... Krew mi się leje, słabo mi. Nic nikogo to nie obchodzi?
- Hej ludzie! - pomóżcie mi się stąd wydostać, bo mnie zadepczą! Czy nikt mnie nie słyszy? Przecież pełno tu chłopów?  Jak można ładować tyle zwierząt na przyczepę, nie ma się jak ruszyć i jeszcze ten deszcz. Żadnej osłony! Żadnej plandeki!...
- No świnie, to świnie - lałem je nie raz po szynkach tylko klaskało, no i dobrze. Jak się obudzę, a wpadnę do chlewu, to nie daj Bóg! Pełno mam brudnej słomy w gębie, niedobrze mi, całą gębę mam w gnoju. Powietrza!!!
- Nieeee!!! NIEEE!!! - jak mnie niesiesz! - mój kręgosłup! (O Boże! - ja mam ogon?!?!?!... - co za rozdzierający ból!)
Tatuś! Tatuś! - Co za ulga. Nie, on mnie nie słyszy i nie widzi. Tato, to jaaaa!!! Jestem zwierzęciem?... Przecież myślę! Jestem! Widzę wszystko! Tatuś mnie kupił - no dobrze, że chociaż On... Ufff... - czysta słoma, dobre i to. O, dąb pod sklepem, to już blisko domu.
- Mamusia! Basia! - też mnie nie poznają?... Mamusia w czarnej sukience? Basia też? Co tu się dzieje? OBUDZIĆ SIĘ, OBUDZIĆ SIĘ ZA WSZELKĄ CENĘ! - Nie - co jest!? - do chlewa? Tato! - MNIE DO CHLEWA!?  Co jest do pioruna ciężkiego!? Dwanaścioro nas w boksie, nigdy nie myślałem, że to tu tak tłoczno...
- Nie obwąchuj mnie brudny warchlaku!
Położę się przy ścianie. Ależ tu brudno. Kładę się, wszystko mnie boli (mógłby ojciec wybrać trochę tego gnoju i dać świeżej podściółki, przecież jest na tyle słomy. No jak tu leżeć w takim szambie?).
- A tam, przecież w końcu się obudzę. To pierwsze, co zrobię, to pójdę do chlewu i posprzątam. Dam lepszej karmy, co mi tam, teraz na to wygląda, że ja jeden z nich. Rano powiem Baśce, że byłem świnią, ale będzie ubaw!... No, pamiętam, jak kiedyś mówiła, że Jola jej opowiadała jak kończyła jakiś tam kurs i medytowali i jej koleżance wyszło, że była faraonową, a ona pieskiem cesarzowej. Ja nie byłem na takich głupotach, a co mi się przytrafiło? - bez tych medytacji jestem świnią w swoim własnym chlewie! Ciemno się robi, jak się ten mrok przelewa przez okienka. Trzeba poprzecierać te pajęczyny, ale wielki - bestia - lezie po ścianie! Widać nie ma wiatru, na jabłonce ani listek nie drgnie... Much tu od groma, no to i pająki maja używanie. Trza cos będzie z tym zrobić...
- Co jest!? - Mysiata? Jezu, ona liże mi ranę, a jak mnie zaraz użre? - czuje krew... Nie... - wylizała tylko. Poczciwa Mysiata. A Tatuś rany nie zauważył. Zresztą kto by się tym przejmował pokaleczoną świnią. Zagoi się i już, przecież ja sam też tak mówię... - psiamać! - mówiłem - przecież teraz tylko chru-chrumkam. Kwiczę, no tak tylko kwiczę - przecież słyszę sam siebie. Tylko myślę. Jakby myśli były w przeźroczystym, zamkniętym słoju, tam się kłębiły. Nie mogą wyjść, wypłynąć, wypełznąć na zewnątrz. To pewno dlatego mnie nie słyszą, nie rozumią...
Ciasno mi, tak właśnie - ciasno. Duszę się sam w sobie, jakbym miał za ciasne ciało w stosunku do duszy. To prawie fizyczny ból. Wszystko wiem, widzę, czuję, poznaję, a jednak jest mi ciasno w samym sobie.
A wokół wszystko duże, odległe, sufit wysoko, okna daleko, głowę jakoś ciężko podnieść - jakbym miał sztywny kark. Podrzucać głową trzeba, wtedy to lepiej wychodzi. - E, ktoś idzie...
- Mamusia!!! Chamy - kurde - nie pchać się, stratujecie mnie! Co jest do żarcia? - he!, przecież że ziemniaki z pokrzywą parzone i to tak na okrągło, aż do przymrozków.
Nie będę jeść.

---oooOooo---

Jednak się nie przebudzę z tego koszmaru. Który to już dzień? Sen nigdy tak długo nie trwa. Co ja tu ze sobą  zrobię? Nie będę jadł, niech zdechnę - przecież to nie jest życie! Nie wstanę, utopię się w tej gnojówie...
 - Myszata!? Co ty chcesz? Nie do wiary! Przyniosłaś mi w pysku ziemniaki? Nie myślałem, że można tak delikatnie ryjkiem podsuwać jedzenie. Wyleczyłaś mi ranę, a teraz nie chcesz, bym się zagłodził? Przecież ty tylko nierogacizna jesteś... Widziałem, jak drżałaś, kiedy Tatuś widłami zdzielił knura, ale przecież Tatuś prześcielał słomę!
Jezu, już chyba jesień, rumienią się jabłka, słońce złoci liście, na polach pewno już po zbierkach... - Boże! - za co mnie takie więzienie spotyka? Słyszę śmiech Basi, Krzyś pewnie mnie już nie pamięta. Widziałem, jak patykiem bił prosięta, a Basia nic mu nie powiedziała. Chyba teraz wiem to, czego Oni nie wiedzą, Krzysio też taki będzie?... Nieraz słyszałem, że trzeba mieć serce dla zwierząt. Co to jest to „serce dla zwierząt”?  - to, że byle co jemy, bo jesteśmy głodni, no to jemy. To, że rzadko się tutaj sprząta? - że jest mokro i śmierdzi? Tatuś już może tyle sił nie ma, ale i mi kiedyś też nie zależało... Warchlaczek cały dzień konał w bólach, no jest ich dwanaście, to prawda - ale też skąd brać na weterynarza? Wiem, że uparowali z ziemniakami tego warchlaczka, Myszowata nie jadła na wieczór z przejęcia. Tatuś myślał, że jest chora, postali z Mamusią i mówili o dorżnięciu, no to na rano już jadła z czystego strachu.
- Że czasem kopną, walną widłami, wody w poidło zapomną nalać? - kłopoty i troski ich żrą, to i tak jedno myśli, że drugie dało.

---oooOooo---

Chyba śnieg z deszczem zawiewa, ponuro tu jakoś. Wczoraj dwie lochy zabrali... - nie wróciły już do boksu. Słyszałem, jak ostrzyli noże o kamień. Krzyś obracał koło. Cieszył się, że będzie święto. Potem były wrzaski loch i głuche uderzenia... - jedna chyba dwa razy dostała w łeb, bo słychać było, jak grzebie ziemie racicami i charczy. Cisza taka wielka nastała w chlewie, słychać było tylko miarowe pochrapywanie i ten urywany, krótki oddech paraliżował mi głowę. Mrowiło mi się przed oczami, gdybym mógł, to ocierałbym pot ratkami z krótkiego, wypukłego czółka, a tak to zalewał mi oczka...
- Boże wielki, wiem, że tak to już jest, że jedni jedzą drugich, ale we Wigilię, jak Tatuś przyjdą z opłatkiem i resztkami ze stołu, pozwól mi bym przemówić, ten jeden raz. Nie będzie zdziwiony - przecie wszyscy wiemy, że we Wigilię można. Bo ja już teraz wiem o tym „sercu dla zwierząt”. A przecież słyszałem czasem w audycjach o opiece, o trosce, poszanowaniu dla zwierząt, o godności i śmiałem się, a i czasu nie było, by rozmyślać. Myślałem wtedy: żyć trzeba, jeść trzeba, piętro na domu podnieść, ropa drożeje i gdzie tu o godności dla świni? A dla mnie to kto ja ma? - jak siedem nocy z pszenicą stałem pod skupem???... Boże! No powiedz coś! A może trzeba mi było tu cztery miesiące przebyć, żeby to ze świńskiej perspektywy zobaczyć?

---oooOooo---

Od wczoraj znowu śnieżyca, takie mleko za oknami. Tatuś choinkę przyniósł, bo okrzesane gałęzie za próg rzucił. Rozpachniały się na cały chlew. Łzy mi pociekły, na gęstych rzęsach wisiały, jak rosa jesienią na pajęczynach. Myszowata zlizała mi je, jakby mi na pociechę. Już nie długo, a ostrzegę Tatusia. To twardy chłop. Nie ucieknie. Na pewno wysłucha. Może Myszowatej da dożywotni wycug jak starej klaczy Basi po dziadku Franciszku?
Piekli placki, taki zapach chleba i ciasta snuł się po obejściu, że aż tutaj zalatywało. Krzyś chyba dostał buty od Mikołaja, bo Basia przegoniła go ze stajni. Rośnie mi chłopak na pociechę. Mi czy im? - już sam nie wiem i nie wiem, jak to się skończy...
- Jezus Maria, znowu Józek zza rzeki przyszedł. Ruch na podwórku jakiś większy... Noże, znowu noże ostrzą!
- Myszowata! Myszowata! Idź w kat, słomą, tak słomą cię przykryję, jeszcze trochę... - taaak... wiem w końcu od czego jest ryj i mocne racice. Nie wychodź!
Jakże ten nóż dźwięczy o kamień i koło się nierówno obraca...
Wrzątek do kadzi leją...
- Boże wielki! Kogo wywloką z chlewni? Tak przed samymi Świętami? Powiem, powiem Tatusiowi! We Wigilię, jak tradycja każe! Opowiem, opowiem mu wszystko. No wiem, przecież jeść trzeba, ale o godności, o szacunku powiem. No i to dlatego nam nie dali jeszcze sniadania... Dadzą, jak będzie „po wszystkim”.
Idą, idą... Matko Boska! - do naszego boksu!!! Nie Tato! Nieeee! NIE MNIE!!! Będę walczył o siebie, nie o siebie - o Was! O Was wszystkich, Tato Nie! Poczekaj do Wigilii!!! Powiem Ci! Pogadamy! TAAATOOO!!!...

K O N I E C


STUDIO ZA PRÓG DZIĘKUJE PANI WIKTORII LEŚNIAKIEWICZ ZA UDOSTĘPNIENIE POWYŻSZEGO TEKSTU